Szablon by Alexxa

poniedziałek, 8 czerwca 2015

Rozdział 3 " Powtórka z rozrywki, czyli następna księżniczka"

 Rozdział for Maja Wanat, która mogłaby skomentować.
And for Dravelia, dla której mam przepis na sok z gumijagód:-)



- A co z Havarim?- zapytała, chyba po raz tysięczny Mairyn, z nogi na nogę wlokąc się za Freyą.
- Mówiłam ci już.- odpowiedziała beznamiętnie jej towarzyszka- uciekł. Bez ciebie.- zachowała kamienną twarz, kiedy to mówiła. Nie pierwszy raz kłamała. Podczas wieloletniego treningu skutecznie wypierano z niej wszystkie uczucia, aż stała się tym, kim była. Nie sądziła, by utracone lata mogły powrócić, lub by odzyskała nadzieję, szczęście i miłość.
Nie. Te uczucia zniknęły, zastąpione przez lodowatą obojętność, wyrachowanie i przebiegłość.
Ale zostały jej wspomnienia.

- To twoja wina, mała wiedźmo!- krzyczy ojciec, pochylając się nad leżącym na podłodze chłopcem- zabiłaś go!
- Nie! Ja nic nie zrobiłam...on żyje, ja...
- Wiedźma! Nie jesteś moją córką! Zabiłaś ją, tak jak jego!- Mężczyzna zanosi się płaczem, klękając na podłodze izby.
-Wynoś się!!!!!
 Dziewczynka wybiega z chaty, brudnymi rączkami rozmazując łzy na policzkach. 


-On nie mógł mnie  zostawić!  Nie mógł! On mnie kochał!- krzyczy gdzieś za nią Mairyn, ale ona już jej nie słucha.

On kiedyś kochał kogoś innego
-Freya- szepcze jej prosto do ucha Havari- Kochasz mnie?
Ona śmieje się, rzucając w niego liśćmi, które z powodu jesiennej pory opadły z drzew.
- Oczywiście że tak!
Chłopak też się uśmiecha, obejmując ją ramionami.
- Nie zostawisz mnie, prawda?
-Nigdy.

- Obiecał mi!- cięgnie swój monolog służąca- To niemożliwe, żeby...

-Zamknij się- wycedziła Freya przez zęby
Przez chwilę szły w ciszy, którą przerwało nieśmiałe pytanie rudowłosej
- Gdzie idziemy?
-Do wioski.
-A po co?
-Kupić konie.
-A po co nam konie?
- Żeby dostać się do Liavernyi, a potem do Averinu.
Widząc jak Mairyn wciągnęła szybko powietrze, by zadać kolejne pytanie, uprzedziła ją.
- do Liaver'nyi jedziemy po mojego ucznia.
Rudowłosa skinęła głową. W ciszy minęły gospodę, świeżo zaorane pole. Po chwili wkroczyły do wioski.
- Myślisz o nim, prawda?
- Nie-odpowiedziała Freya. I wtedy do jej głowy wpadła pewna myśl.
A co jeśli ruda była czytaczką? To przecież możliwe. Nawet jeśli przy sprawdzeniu wykryli u niej ten, jakże słaby dar, nikt nie zabrałby jej do szkoły magów, bo czytanie nie było niebezpieczne i nie miało żadnego zastosowania w praktycznej magii.
Ale na wszelki wypadek lepiej zabezpieczyć swoje myśli, nie tylko przed nią, ale także przed miejscowymi czarownikami.
Sięgnowszy po moc, Freya wyczuła lekki, ledwo zauważalny opór, który po chwili przełamała. Z ukosa spojrzała na rudą.
Antyźródło? Jeśli tak, to wyjątkowo słabe.
- Sprawdzali cię magowie?- spytała jakby od niechcenia.
-Nie -odparła zdziwiona Mairyn.
Freya skinęła głową. Tego właśnie się spodziewała
- Podaj rękę- zarządziła .
- Ale dlacze...
- Po prostu podaj i już!- przerwała jej zabójczyni
Służąca lekko zbladła, ale podała jej dłoń.
* * *
Tailey wstrzymała konia, gdy pokonali ostatnie wzniesienie. Ich oczom ukazała się twierdza Tharden'soil.
Strzeliste, pełne wdzięku wieże sięgały nieba. Kilka z nich połączono krużgankami., o balustradach obłożonych białym marmurem i ozdobionych licznymi płaskorzeźbami. W kilku miejscach nad murami powiewały czerwono-złote flagi i proporce. Okna zdobiły różnokolorowe witraże, w których obijało się światło. Do wnętrza zamku prowadziły olbrzymie, dębowe drzwi.
U stóp wzgórza przepływała rzeka, pełniąca funkcję fosy, a nad nią wznosił się most zwodzony.
Wokół zamku rozciągało się miasto, nazwane na ucześć jego założyciela Silarenem. W porównaniu z nim Averin wydawał się jedynie małą wioską którą po prawdzie był.
- Piękny, prawda?- spytał Shalle- Został zbudowany przez elfy, dziewięćset dwadzieścia lat temu.
Tailey prychnęła
- Patrz jaka płytka fosa i cienkie mury! Ten zamek może i jest piękny, ale do obrony kompletnie się nie nadaje.
- Ty wszystko widzisz od złej strony...
- A coś nie tak? Może zachciało Ci się poezji? Gry na lirze? Kwiatów? Listów miłosnych? Przecież jesteś elfem, a one lubią takie rzeczy!
- A ty nie grałaś przypadkiem kiedyś na lirze?
- Możecie przestać się kłócić?- Wrzasną ze swojego konia Arion.
- Nie, nie możemy! A ty nie przeszkadzaj! Przygotuj się mentalnie na miły pobyt w lochach!
Brama miasta była zamknięta, co nie zdziwiło Tailey. W końcu była wojna. Na murach stało dwóch łuczników i wysoki mężczyzna z włócznią w dłoni.
- Kim jesteście i po co tu przybywacie?- spytał bez ogródek, omiatając ich podejrzliwym spojrzeniem.
Raczej nie wyglądali na typowych podróżnych.
Tailey, w męskim stroju, a mianowicie w czarnych bryczesach wpuszczonych w wysokie buty i białej koszuli ze stójką, z półtoraręcznym mieczem w pochwie na plecach, na pewno nie przypominała żadnej ze spotkanych tego dnia przez strażnika kobiet.
A Shalle, w długim, szarym płaszczu i z kuszą przytroczoną do siodła także nie wyglądał jak przeciętny podróżny.
-Jesteśmy najemnikami z Shie'Netle, zmierzamy na północ. Zatrzymamy się tu na dzień, może dwa.
Mężczyzna skinął głową.
- Podajcie swoje imiona skrybie. Potem możecie wejść. Tylko pamiętajcie- spojrzał znacząco na ich broń-żadnych awantur.
      Tailey siedziała na ławie przed gospodą, obserwując ostatnie promienie zachodzącego słońca odbijające się w pancerzach żołnierzy z miejscowego garnizonu, którzy patrolowali miasto. Jak zauważyła, niektórzy z wojowników byli bardzo młodzi, prawdopodobnie nie mieli nawet dziewiętnastu lat, a to oznaczało, że Tesaria znalazła się w naprawdę rozpaczliwej sytuacji. Jak dotąd do armii przyjmowano tylko po ukończeniu dwudziestki.
-Porwana! Księżniczka Evelinai porwana!- krzyknął ktoś piskliwym głosem. Tailey rozglądnęła się, szukając źródła dźwięku. Okazał się nim być mały chłopiec, biegnący ulicą i przekazujący wieści każdemu, kto chciał go słuchać. Jego włosy, okropnie rozczochrane, miały kolor siana okalały małą, chytrą  twarz i osadzone w niej jasnoniebieskie, błyszczące oczy. Kiedy przebiegał obok najemniczki, ta chwyciła go za rękę, zmuszając do zatrzymania się.
- Co powiedziałeś?- spytała cicho.
- Nasza księżniczka została porwana!- wrzasnął jej prosto w twarz.
-Trochę ciszej, jeśli można- wepchnęła mu do ręki brązową monetę.- A teraz mów. Kiedy to się stało?
- Dzisiaj w południe.
- Gdzie?
-Na trakcie, nieopodal gospody " U Martemin'ego"!
Tailey puściła małego krzykacza, a on natychmiast pobiegł dalej. Ona sama wsiadła na konia i  ruszyła w stronę bramy, gdzie czekał na nią Shalle.
- Kolejna- mruknęła zamiast powitania.
Ruszyli galopem.
Na trakcie, wokół pustej karocy zrobiło się zbiegowisko. Rycerze księcia bez skutku próbowali rozpędzić gapiów.
Jeden z wojowników zaczął się im uważnie przyglądać, a następnie podszedł do nich.
- Jesteście najemnikami?- spytał.
Przypominał trochę Ariona, także miał brązowe, falujące włosy i drapieżny, orli nos, a oprócz tego krzaczaste brwo, zielone oczy i równo przystrzyrzoną bródkę.
- Aż tak widać?- spytała sarkastycznie Tailey
Mężczyzna nie zwrócił zbytniej uwago na jej odpowiedź.
- Jestem Meleborn z rodu Thami'rei, dowódca drużyny księcia pana zamierzam oferować wam  pięćdziesiąt złotych talarów za pomoc w odnalezieniu księżniczki.
Tailey spojrzała na niego z irytacją.
- Takie pieniądze to możesz sobie w cztery litery wsadzić, jaśnie panie. Jeśli chcesz, żebyśmy ci pomogli, musisz dać co najmniej sto.
Mężczyzna zmarszczył brwi, słysząc tak oczywistą zniewagę, ale po chwili skinął głową na znak, że przyjmuje jej warunki.
Najemniczka uśmiechnęła się. Coraz lepiej. Dwieście za Ammeline, a teraz  sto  za  Evelinai.
Tylu pieniędzy nie widziała na oczy od początku wojny.
Może kupi sobie siodło. I porządne buty. Przydałby się też nowy płaszcz, bo stan, tego, który obecnie ma na sobie pozostawia wiele do życzenia.
- Myślicie, że te pieniądze są już wasze, poniewż nie spotkaliście kogoš innego, kto by podjął się tego zadania!?- Rozległ się dziewczęcy głos gdzieś za ich plecami.
Melebor drgnął lekko i wbił wzrok w skryty w półmroku las, Tailey odwriła się  powoli, a Shalle parsknął głośno, bowiem mając najbystrzejszy wrzok tej trójki, zobaczył ukrywającą się przed nimi osobę, która po chwili wyszła z cienia.
Najemniczka po chwili zawtórowała Shallemu. Naprzeciwko nich stała teraz dziewczyna, wyglądająca na jakieś piętnaście lat, i robiąca niesamowicie poważną minę. Miała na sobie ciemną koszulę, czerwony kubrak i purpurowe spodnie, a jej szyję zdobiła biała chustka. Do szerokiego pasa miała przypiętą pochwę z mieczem, który przy każdym ruchu obijał jej się o nogi. Tailey szczerze współczuł  jej siniaków, które pewnie wkrótce pojawiá jej się na dolnych kończynach. 
- I ty zamierzasz to zrobić, tak?- spytała wojowniczka, unosząc jedną brew.
- Tak!- odparła hardo dziewczyna.
- A  wogóle umiesz walczyć?- spytał z powątpiewaniem Meleborn
- Dziewczyna bez słowa podwinęła rękaw koszuli, ukazując im tatuaż na przedramieniu.
Tailey gwizdnła przez zęby
-Uuuu. Gildia Zabójców!- zawołała-  Widzę, że chyba schodzi na psy- dodała na użytek elfa, a po chwili zwróciła się znów do młodej zabójczyni
- W ogóle ukończyłaś szkolenie?
Rumieniec na twarzy był dla niej wystarczającą odpowiedzią.
- A zatem cię wyrzucili.- stwierdziła.
Rycez odchrząknął, by zwrócić na siebie och uwagę.
- Ta młoda dama, jak widać ma odpowiednie referencje, a więc albo zrezygnujecie, albo wykonacie to zlecenie wspólnie.
Tailey nie była tym zachwycona, ale rozpaczliwie potrzebowała pieniędzy.
*

-Złamiesz kolejną gałąź, Meleborn, a powyrywam Ci nogi z ... sam wiesz skąd. I mam w nosie to, że należysz do drużyny księcia!- Wrzasnęła w odpowiedzi na kolejny trzask, spowodowany nieuważnym stąpaniem rycerza.

Szli w ( prawie) całkowitej ciszy, przedzierając się przez gęsty las  do obozowiska porywaczy.
TRZASK!
Tailey odwróciła się do Meleborna, by go ponownie zrugać, kiedy zobaczyła grot strzały sterczący z jego piersi i powiększającą się plamę krwi na błękitnej tunice.
Pozostali rycerze, widząc śmierć swojego dowódcy rozejrzeli się po sobie. Nie miał kto nimi dowodzić. W powietrzu świsnęły kolejne strzały, i jeden z, mężczyzn w końcu wydał komędę.
- Tarcze!
Dwudziestu  mężczyzn skryło się za pawężami, tworząc okrąg, do środka którego Tailej wepchneła zdezorientowaną gildyjną zabójczynię.
Najemniczka skrzywiła się, kiedy jeden z rycerzy padł na ziemię.
- Shalle, ty tu dowodzisz- zawyrokowała, po czym przesunęła się bliżej krawędzi tarczy.
Wyskoczyła, a potem biegiem ruszyła w stronę najbliższego drzewa. Trzy stzały  świsnęły jej nad głową, ale po chwili slryła się już za grubym pniem. 
Kilka kroków i była jiż za następnym drzewem, a potem za kolejnum, oddalając się od bitwy, a zmierzając w stronę obozu. 
Wbiegła na małą polankę i rozejrzała się. Parę byle jek rozstawionych namiotów, przywiązane do drzew konie. Nigdzie nie widać ofiar porwania.
Zaglądnęła do pierwszego z brzegu namiotu. Nic. Następny także był pusty.
Zaś w trzecim siedziały związane dwie dziewczyny w pięknych, choć nieco przybrudzonych sukniach. Jedna z nich była okropnie blada, jakby...
- Cholera- jęknęła Tailey
Na sukni dziewczyny widniały plamy krwi.  Podeszła bliżej i zbadała jej puls.
Księżniczka była martwa.
Najemniczka mimo to rozcięła jej więzy i położyła ją łagonie na trawie. Podeszła do drugiej z kobiet. Tamta na szczęście żyła, ale chyba doznała głębokiego szoku i wskutek tego straciła przytomność. Tailey potrząsnęła ją lekko, a dziewczyna otworzyła oczy i spojrzała na nią z przerażeniem.
- Przyszłam cię uratować, rozumiesz? Wszystko w porządku.Nie musisz się bać... Evelinai?
Po policzkach księżniczki popłynęły łzy.
- Oni... oni zabili Ammeline! Na śmierć!- załkała, a Tailey powstrzymała śmiech
-Możesz wstać?- spytała po chwili.
Tamta skinęła głową i podniosła się na nogi. Razem ruszyła w stronę łąki, na której zginął Meleborn
Zastały tam istne pobojowisko. Połowa rycerzy była martwa, trzech rannych. Nad jednym z nich pochylął się Shalle, opatrując mu rękę.
Ciał wrogów była zbyt mało, by uznać, że wszyscy nie żyją.
- Uciekli- powiedział przepraszająco elf- ale to nie moja wina. Żaden z odziału mi nie pomógł, oprócz niego- wskazał na rannego.- A tobie jak poszło?- zlustrował wrrokiem Evelinai, która na widok trupów znów zemdlała i osunęła się w ramiona Najemniczki.
- Ammeline nie żyje
Elf jęknął.
- Będą problemy.
- Ostatnio jest ich coraz więcej, Shalle.



 Teraz możecie mordować Diane. Jakem Stalin.

Tak, zabijcie mnie. Za niedodawanie rozdziału. Za takie nudy w tym tekście 
Możecie mordować . Macie licencję na zabijanie?
Diane- Stalin- Taylor

poniedziałek, 4 maja 2015

Liebster Award #2 i #3

A więc znowu zostałam nominowana, tym razem przez Maggie i Dravelię. Dziękuję wam z całego serca!!!!

Wszyscy wiedzą, co to Liebster Award i nikt tego nie czyta
"Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."
A więc pytania Dravelii DSE

1. Lubisz porządek czy jesteś raczej bałaganiarą?


Lubię porządek. Naprawdę. Tylko nie potrafię go utrzymać przez dłużej niż 2 dni.

2. Ulubiona zabawka z dzieciństwa?
hmmm... musiałabym się zastanowić.Taki pluszak, lwiątko <3
3. W co najchętniej się ubierasz?
W moją czarną, skórzaną kurtkę i bluzkę z " Sushi Party".
4. Jakie miasto zagraniczne chciałabyś odwiedzić?
Wszystkie!!!!
5. Wolisz dzień czy noc?
Noc. Zdecydowanie. Bo jest ciemna i mroczna. Zupełnie jak Diane
.6. Wolisz zajęcia artystyczne czy językowe?
Lubię język polski. I rosyjski, ale poza tym chyba wolę artystyczne. I nienawidzę angielskiego.
7. Od 0 do 100 procent, jak oceniasz tego bloga?
Tego, że twojego tak? na jakieś 10000% + premia od kisielku i herbatki granulowanej.
8. Opowiedz o swoim przyjacielu.
A więc tak. Mam wielu przyjaciół . * Tu Narven Sivril wychodzi z ukrycia, razem z cukierkiem i M.W.*
9. Jakie, według Ciebie, są najładniejsze imiona męskie i żeńskie?
Nie wiem. Jeśli polskie, to może Rafał i Sara, Diana... musiałabym się dłużej namyślać. Ale podoba mi się też Gemma, i prawdopodobnie takowe imię będę miała na bierzmowaniu.  Jeśli angielskie, to jest wiele takich ślicznych imion żeńskich, że nie wymienię. Ale z męskich Aiden i Aaron.:)
10. Jakie jest twoje ulubione zjawisko atmosferyczne i dlaczego?
hmmmm.... * to spojrzenie* może... pęcza * ten uśmiech zła*
11. Do jakiego domu w Hogwarcie przydzieliła Cię Tiara Przydziału?
Slytherinu,  Slytherinu i jeszcze raz Slytherinu, a gdybyś nie usłyszała, to do Slytherinu.
Dziękujemy Drav za uwagę.
Nominuję:
http://nowy-swiat-andrei.blogspot.com/
hiredan-noweczasy.blogspot.com


 A teraz pytanka od Maggie

1. Jaki jest Twój ulubiony superbohater i dlaczego?
hmmmpfff... Nie wiem , może Iron Man. Raczej tak.
2. Jesteś sama gdzieś w głębi piwnicy i nagle gaśnie Ci światło. Jak reagujesz?
Wrzeszczę - Wojtek!!!! Kur* Jeszcze raz je zgasisz  a zabiję. Jeśli to nie działa, uciekam na oślep.
3. Co to przyjaźń?
Nie umiem odpowiadać na takie pytania. Błagam, nie proś mnie o to :(
4. Czy boisz się myszy? Jak reagujesz na jej widok?
Nie boję się myszy. Moja reakcja: - Mysza!!! Mysza uciekaj!!! bo zaraz przyjdzie tu tata/dziadek/brat/wujek/ktokolwiek i będzie źle!!!
5. Czy wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia?
Zdecydowanie nie. Nie sądzę, żeby można się było zakochać " ot tak." . Zresztą to strasznie płytkie, bo kochasz tego kogoś tylko ze względu na wygląd.
6. Jakiej muzyki słuchasz?
Słucham Linkin Parku. Między innymi. Ostatnio zaczęłam też słuchać Cold Playa.
7. Jak chciałbyś spędzić ostatni dzień w życiu?
Kupi sobie wreszcie MiniCoopera, rozbić go i kupić następnego. A potem dać go Drav, żeby go rozbiła.
8. W skali od 1 do 10 jak bardzo podoba Ci się mój blog (BARDZO PROSZĘ SZCZERZE, NIE OBRAŻĘ SIĘ ZA PRAWDĘ) i dlaczego? Co w nim lubisz, a czego nie?
1000000000. Lubię w nim to, że opowiadanie jest przeciekawe, a piszesz takie dłuuuugie rozdziały. To uwielbiam :) I Nathana. <3
9. Czy lubisz sprzątać swój pokój?
Ehhh.... nie.
10. Jesteś sama w lesie i natykasz się na niedźwiedzia. Co robisz?
Kroję go na kawałki siekierą!!!! * psychopata* Albo uciekam. Powoli. Żeby nie zauważył....
11. Wampir czy wilkołak?
Wąpir!!!!!!!!
Nominuję:
http://hp-around-the-world.blogspot.com/
http://memento-mori-louella-angel.blogspot.com/


Moje pytania :


1. Widzisz na ulicy dziewczynę, która czyta twoją ulubioną książkę. Co robisz?

2. Jaka jest twoja ulubiona zupa?
3. Jakie cechy powinien mieć twój idealny chłopak?
4. Kisiel czy budyń?
5. 5 ulubionych książek i dlaczego właśnie one.
6.Co ostatnio sobie kupiłaś? ( jedzenie się nie liczy)
7.jaki według ciebie Film/ Serial jest najgłupszy?
8. Kim będziesz w przyszłości?
9.Co Ci się podoba w moim blogu, a co nie?
10. Grasz na jakimś instrumencie? Jeśli tak, to jakim?
11. Najlepsza rzecz jaką kiedykolwiek jadłaś to...?
TTTTTOOOOOO TYLE
Diane







sobota, 28 marca 2015

Rozdział 2"W każdym, nawet najgorszym człowieku jest trochę dobra."

Rozdział 2 "W każdym, nawet najgorszym człowieku jest trochę dobra."


Tailey powoli zbliżyła się do ciał, leżących na brudnej podłodze gospody. Fangerthurst już nie żył, trafiony sztyletem prosto w serce, a Arion jęczał cicho, próbując zatamować dłonią krwawienie.

Wojowniczka szybkim ruchem wyciągnęła nóż, wbity w jego udo. Krzyknął i skulił się.
- Nie trafiłeś jednego.-zwróciła się do swojego towarzysza
- Zrobiłem to specjalnie. Chyba chciałaś się dowiedzieć, kto ich nasłał?
- W sumie prawda. Ale i tak uważam, że po prostu się starzejesz, Shalle. Wiesz, wzrok już nie ten, celność nie ta, łupie w krzyżu i tak dalej.- powiedziała współczującym tonem. Mężczyzna rzucił jej wściekłe spojrzenie, ale nie zauważyła tego, ponieważ znów skierowała swoją uwagę na Ariona.
-Kto cię przysłał?- ranny najemnik nie odpowiedział.
- Nierozmowny, co? - spytał Shalle, - pozwól, że ja się nim zajmę. Na pewno go przekonam.
- Nie- pokręciła głową.- on się wykrwawi .
- ale przecież nie zamierzam go torturować!-
Tailey bez słowa wskazała  wciąż powiększającą się plamę krwi na ubraniu Ariona.
- Ach. Masz rację. Najpierw trzeba go opatrzyć.
-Tak. I właśnie ty to zrobisz,  a następnie tu posprzątasz. Ja pójdę się przebrać, bo wyglądam jak ostatni włóczęga.
Jej strój był teraz nie tylko brudny po podróży, ale też pokrywały go plamy krwi. Jasne, prawie białe włosy były w nieładzie,posoka spływała jej po brudnym policzku.
Elf przyjrzał się jej krytycznie.
-Wyglądasz raczej jak ta wiedźma z Waetronnas.
Tailey mimo woli parsknęła śmiechem
- To ta, która napoiła cię eliksirem miłosnym?
Spojrzał na nią spode łba, ale nic nie powiedział.
- Ta, dla której śpiewałeś ballady?!- śmiała się dalej, nie zwracając uwagi na otoczenie- czekaj, jak jej tam było... Tharrfia?
- Tharphei.
-Nawet jej imię pamiętasz! Pisujesz do niej listy miłosne??
- Tailey, uspokój się. Mamy zająć się więźniem.
- Zmieniasz temat. Ale - spoważniała- w sumie masz rację. To do roboty.- powiedziała, i zaczęła wspinać się po schodach na piętro.
                                                     *     *      *
Tailey upięła włosy w koński ogon, a następnie włożyła wysokie buty z miękkiej skóry. Rozległo się pukanie.
- Wejść.
- To ja -Shalle otworzył drzwi
- Nauczyłeś się pukać?
- Nasz przyjaciel chyba postanowił powiedzieć coś ciekawego
Wojowniczka zrezygnowała z kolejnej próby dokuczenia towarzyszowi.
-Nie pilnujesz go?
- Nie. Nie sądzę, żeby w tym stanie mógł uciec.
    Pokój elfa nie praktycznie niczym nie różnił się od jej pokoju, poza tym, że u niego podłoga była odrobinę zakrwawiona, a w kącie siedział, cicho jęcząc ranny najemnik, który na jej widok drgnął lekko.
- opatrzyłeś go?
Elf skinął głową, a po chwili odezwał się do więźnia.
- Arionie, powiedz jej to samo, co mi powiedziałeś.
 Mężczyzna w rogu westchnął.
Miał dość krótko obcięte brązowe włosy i lekki  zarost na podbródku . Jego oczy były zielone, ale była to zwykła ludzka zieleń, a nie szmaragdowa, jak u Shallego. Wydawał się być dość młody, nie mógł mieć więcej niż dwadzieścia osiem lat.
- Ja..... ja i Fangerthurst ... pracowaliśmy dla- wymamrotał coś, co dla  Tailey zabrzmiało jak " kufli"
- Powtórz.- rozkazała
-Ja....nie...
- W tej chwili!
- My... dla Fatli.
Zmarszczyła brwi. Nie pamiętała, by naraziła się komuś o takim imieniu.
- Kto to jest Fatla?
- Ona... pani.. władczyni...
- Królowa?- zdziwiła się
- Nie...
- On gada coraz mniej spójnie- mruknęła do Shallego
- A dlaczego mieliście zabić tylko mnie?- zwróciła się z powrotem do więźnia
- Nie zabić... obezwładnić... mnóstwo talarów... za ciebie żywą.
- ile?
- Trzy...trzy tysiące
Tailey głośno wciągnęła powietrze.
- Za mnie?
- Tak
- Coś jeszcze?
Więzień pokręcił głową.
- Dobrze. Shalle, daj mi nóż.
- Co?! Nieee!- wrzasnął Arion
- Chcesz go zabić? spytał ze zdziwieniem Schalle
- Na nic nie jest już nam potrzebny.
- Ale.. Tailey- odwrócił wzrok
I wtedy sobie przypomniała. Ten okropny zwyczaj elfów. Nie, nie zwyczaj. Prawo. Dług Krwi.
Jeśli ktoś uratuje elfowi życie, ten jest mu winny to samo, a dług musi spłacić.
A już na pewno nie może go zabić.
Arion go uratował... wtedy, podczas tej walki z wiwerną.
Westchnęła z niecierpliwością
- Zwiąż go przynajmniej.
                                                               *   *   *
Havariemu drżały ręce. Właśnie jego wybrali, by zaniósł Wielkiej Pani złe wiadomości. Bardzo złe.
Nie mógł odmówić, był tylko nędznym sługą, praktycznie niewolnikiem. Całe swoje życie spędził na usługiwaniu.
A  już za chwilę mógł zginąć.
Powszechnie wiadomo było, że ona zabija dla zabawy, a co dopiero, kiedy się wścieknie.
Szkoda tylko, że nie zdążył się pożegnać ze swoją Mairyn. I że nie wdrożył w życie swojego planu. Planu ucieczki.
Jutrzejszej nocy mieli razem zniknąć z twierdzy.
Biedna Mairyn, jego Mairyn.
Miała piękne, jasnorude włosy, kształtny, lekko zadarty nos i usta koloru malin, które czasem zrywała w lesie. Gdy się uśmiechała, w jej policzkach pojawiały się dołeczki.
Nie była chuda ani wymizernowana, jak inne służące.
Och, ruda Mairyn. Żałuje, że jej już więcej nie zobaczy.
Dębowe wrota rozwarły się. Usłyszał cichy głos jednej z zabójczyń
- Pani cię wzywa.
Ten głos rozpoznałby wszędzie.
- Freya?
- Havari?- odpowiedział mu pytaniem zdziwiony głos
Podszedł do niej. Chociaż jej twarz była skryta w cieniu kaptura, widział wyraźnie oczy, błyszczące w ciemności i ciemnoczerwone usta.
- Udało ci się.- stwierdził
- Tak! - uśmiechnęła się- wreszcie się stąd wyrwę, Havari. Jak tylko znajdę sobie ucznia! Rozumiesz!  Koniec z życiem w ciemności, w tym okropnym zamku... a ty?
Spojrzał na nią ponuro.
- Kazano mi zanieść pani wiadomość o niepowodzeniu.
Zapadła cisza. Po chwili służący postanowił ją przerwać.
- Freya? Mam do ciebie prośbę. Jak już stąd wyjedziesz... zabierz ze sobą Mairyn.  Będzie ci dobrze służyć, a wszędzie lepiej niż tu, u Wielkiej Pani.
- Przykro mi, Havari.... myślałam, że mogłbyś zostać moim uczniem.
- Za póżno. Ale obiecaj, że zaopiekujesz się ją.
- obiecuję, Havari- wyszeptała, po czym wzięła go za rękę.
Zarem weszli do Sali .
Była ona olbrzymią komnatą o wysokim sklepieniu, które podtraymywały smukłe, misternie rzeźbione kolumny. Panował w niej półmrok, jedynym źródłem oświetlenia były pochodnie.
Z początku wydawała się pusta, jednak po chwili służący ujrzał stojący w głębi Tron.
Tron stał na podwyższeniu, więc wy spojrzeć na Jej Wysokość, trzeba było zadrzeć głowę wysoko do góry. Oprócz tego sprawiał dość potworne wrażenie . Oparcia były czarne, rzeźbione w jakieś pokraczne, powykręcane monstra, a siedzisko i oparcie było obite czerwonym aksamitem.
Zasiadająca na tronie kobieta miała na twarzy maskę, która zakrywała jej rysy, i długą, czarną suknię, która wydawała się mrocznym cieniem.
Havari upadł na kolana i opuścił głowę.
- Jakie wieści przynosisz, niewolniku?- spytała. Jej głos, choć mówiła cicho, rozchodził się po pomieszczeniu niczym grom.
-  Pani, ja- przełknął ślinę- Fangerthurst i Arion zawiedli, prawdopodobnie nie żyją. Wojowniczka i elf wciąż są na wolności.
- Doireen- powiedziała władczyni, jeszcze ciszej niż przedtem. Z cienia wyszła zabójczyni, która przyprowadziła Havariego.- Szkoda, że zmieniła imię- pomyślał niewolnik- w wiosce nie będą jej już pamiętać, a Ranyal jej nie odnajdzie. Ale to i tak niewielka cena...
- Do jutra masz wybrać sobie ucznia.  Godzinę po zachodzie słońca wyruszysz razem z nim do Averinu. Wiesz, co robić.
- Tak, pani-  skłoniła się, nie patrząc na klęczącego i odeszła.
- Co do ciebie, sługo. Nie jesteś mi już potrzebny.- Wzięła do ręki długi, czarny miecz i podeszła do niego. Chciał uciec, ale coś zmuszało go, by dalej klęczał, na zimnej podłodze, zżerany od środka przez strach.
Ostatnią rzeczą, jaką zobaczył była uśmiechnięta tryumfalnie władczyni.
A potem poczuł okropny ból.
Dalej była już tylko ciemność.
**********************************
Kolejny rozdział! Wiecie, że poznajecie w nim nowego bohatera? Zgadujcie, kto to ( możecie już obstawiać)
Jest krótszy niż poprzedni ( chyba) bo.... trochę zmieniłam plany.


.

Diane



wtorek, 24 marca 2015

Liebster Award #1

Zostałam nominowana przez Dravelię. Dzięki, kochana:)

Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę" Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.


Pytania Drav i moje odpowiedzi:

1.Wampir, wilkołak, czarownica czy elf?

Czarownica.... nie, elf....a może jednak....
Już wiem! Władający magią mroczny elf zabójca!!! * Bierze pewien instrument muzyczny z biurka i udaje, że to miecz, waląc Młodego po głowie*
2.Ile masz blogów?
Czekaj...Liczę... 1, 2, 3, ...zawieszone też się liczą? jeśli tak to 4. Ale opowiadań mam więcej... te na blogach, jedno na Wattpadzie , dwa w zeszycie i jedno w głowie :)
3. Czy masz słomiany zapał?
Nie, oczywiście, że nie * cichutki głosik w głowie- kłamca!*
Yyyyyy.... wiesz co? Zapytam Młodego* Podchodzi do brata z mikrofonem*
- Jak sądzisz, mam słomiany zapał?
-eeeee.... a co to jest?
4. Jak byś zareagowała, dowiadując się, że masz rodzeństwo?
Mam rodzeństwo, konkretnie Młodego i Starego...
A jakbym się dowiedziała, że jeszcze inne? Stworzyłabym międzyświatowy transformator, teleportowałabym się do świata z jakiejś książki i zostałabym....duuuum dum dum dum... e...no...
Mrocznym elfem zabójcą?Poszłabym do Hogwartu? Byłabym półboginią? Czerwoną? Ze szkarłatnej Gwardii? Niezgodną, i wiele innych...
5. Coca-Cola czy Pepsi? Dlaczego?
Zdecydowanie Cola. Po prostu lepsza w smaku...
6.Jaki cytat umieściłabyś na swoim nagrobku?
Zajęte XD
Nie no, pomyślmy. Narven Sivril, na moim nagrobku napisałaby pewnie " A nie mówiłam".
A co napisałabym ja?
" Jestem wrogiem wśród wrogów, 
królem bez ziemi,
wybrańcem martwych bogów
i władcą cieni.
Bywam głupcem przebiegłym, 
frywolnym herosem.
Będę pieśnią poległych
i ślepym losem"
7. Najgorszy blog/miniaturka jaki czytałaś?
Nie podam adresu, żeby nikogo nie obrażać. Powiem tylko, że było to ff One Direction, błędów było w pieruny, przecinków i kropek wcale, i ogólnie wyglądało jak pisane przez dziewięciolatka...
8.Co jesz na śniadanie?
Nic. Albo Ciebie. Albo.....- Młody, chodź tu!
9.Wolisz blondynów czy brunetów?
Zależy...chyba brunetów  ( # TEAM LOKI). Ale i  tak kocham Dracusia!
10. Ulubiona czekolada?
z chili... albo kawowa...albo zwykła, ale z Milki.
11. Co jest twoją pasją? ( oprócz czytania i pisania)
Jazda konna, czytanie, łucznictwo, pisanie, szermierka, biegi przełajowe,muzyka, czytanie, pisanie, mordowanie, Putin, Loki, Jericho 941, bycie psychopatą...
Drav, kocham te twoje pytania:*


Moje pytania:
Ja nominuję ( na razie):


1. Masz możliwość życia w świecie jednego z moich opowiadań.Które to opowiadanie i jakim bohaterem byś była? ( Nie czytałaś? To masz pytanie zamienne : Lubisz żelki z Lewiatana?

2.Możesz dostać Jericho 941 albo Desert Eagle. Co wybierzesz?
3.Widzisz mężczyznę w dziwnym ubraniu, trzymającego patyk w dłoni. Co myślisz lub robisz?
4. Ulubiony cytat/motto.
5.Imię, którego najbardziej nienawidzisz, to..........
6.Grasz na jakimś instrumencie?
7. Jaki dom w Hogwarcie/ boski rodzic/ dystrykt/ frakcja /kolor( Mroczne Umysły)/ żywioł/ rasa? ( Jak czegoś nie ogarniasz, po prostu nie odpowiadaj)
8. Znienawidzona postać z bajki?
9. Ulubiona postać z filmu?
10.Laptop, komputer, tablet czy telefon? Na czym wolisz pisać?
11. Masz konto na Wattpadzie?

Nowy świat Andrei

Amarau...this way..
pisane-w-zeszycie
Zwiadowcy- Zupełnie inna historia
Hogwart-szkoła na wesoło
Bliska Śmierci




Pa.

Diane

sobota, 14 marca 2015

Rozdział 1 "Pierwsze trupy"

                                                            Rozdział 1
                                                          "Pierwsze trupy"
  A dedyk wędruje do Narven Sirvil , mojej kochanej :)


Od strony zatoki dął zimny, przeszywający do szpiku kości wiatr. Ciemne chmury zakryły niebo.

   Droga wiodąca do Averinu była pokryta gęstym błotem, przez co kopyta konia wraz z jeźdźcem podróżującego szlakiem zapadały się głęboko w  ciemnobrązową maź.
Averin był małym miastem portowym, znajdującym się na północy Tesarii. Jego mieszkańcy ( co jest oczywiste) utrzymywali się z połowu ryb, więc cała osada była przesiąknięta ich zapachem.
  Tailey pociągnęła nosem. Im bliżej miasta była , tym więcej zapachów można było rozpoznać.
Oprócz soli i ryb wyczuwała także smołę, mokre wodorosty i lekki swąd spalenizny. Przy bramie stało dwóch strażników, którzy obrzucili ją spojrzeniami, dłużej zatrzymując je na mieczu, przewieszonym przez plecy i długim sztylecie przy pasku. Spokojnie ruszyła dalej, musiała znaleźć jakąś gospodę w której mogłaby przenocować i zjeść porządny posiłek.
Po chwili jazdy uliczkami miasta zauważyła szyld z napisem " Pod czarnym koniem" i sylwetką wspomnianego zwierzęcia.
-To coś dla nas, Ashan- mruknęła do swojego wierzchowca
-To w ogóle nie przypomina konia- usłyszała głos w swojej głowie.
Oczywiście, Ashan nie był zwykłym wierzchowcem, bo jak powszechnie wiadomo, one nie mówią.
Został on wyhodowany przez Atravich z południa , magów koni.
Tailey zsiadła z rumaka i zaprowadziła go do stajni na tyłach karczmy, dolała mu wody i nasypała obroku, po czym ruszyła w stronę wejścia do gospody
Otworzyła dębowe drzwi. Od razu w jej nozdrza uderzył odór dymu, stęchłego piwa i potu. Obrzuciła obecnych spojrzeniem , na nikim nie zatrzymując się na dłużej. Ot, zwykłe, nie wyróżniające się niczym towarzystwo. Paru pijanych mężczyzn podśpiewywało coś w kącie, inni rozmawiali nad kuflami piwa, gospodarz konwersował z jakimś gościem, a tam, przy stoliku pod ścianą... to Shalle.
Shalle to jej przyjaciel. Jest najemnym wojownikiem, tak jak ona. Jego długie, jasne włosy utrzymuje w ładzie skórzana opaska. Rysy ma lekko drapieżne, z tego co wie ma w sobie trochę elfiej krwi, na co wskazują też jego szmaragdowozielone oczy. Na policzku ma długą bliznę, pamiątkę po spotkaniu z wiwerną.
Kiwa lekko głową na jej widok, Tailey widząc to uśmiecha się i rusza w stronę szynkwasu. Po kilku krokach drogę zastępuje jej jakiś pijaczyna.
- To...CHEEP... niebezpieczne miejsce dla.... takich ślicznych dam! Chodźmy stąd. Zabawisz się?- odzywa się tuż przy jej twarzy, opluwając ją przy tym śliną i zionąc odorem alkoholu. 
Wojowniczka błyskawicznie wyciąga sztylet i przykłada mu go do szyi- wynocha- mówi spokojnie. Mężczyzna cofa się, by uniknąć ostrza i wpada na jeden ze stołów, na szczęście pusty. Niby nieważne zdarzenie, ale już może zapomnieć o niezwracaniu na siebie uwagi i wtopieniu się w tłum.  Kątem oka widzi, jak Shalle uśmiecha się kpiąco.
Już bez żadnych przeszkód podchodzi do szynkwasu.
- Co podać?- pyta karczmarz.
Jest on grubym, czerwonym na twarzy jegomościem, o długich, czarnych wąsach i ogolonej na łyso głowie. Na ubranie ma narzucony połatany fartuch.
- Coś do picia. Co macie?
- piwo i torphal. Albo wodę.- odpowiada
- Wezmę torphal.- torphal to tutejszy trunek, w smaku podobny do wina.
- To będzie pięć brązowych.
Tailey kiwa głową. To dobra cena, odpowiednia dla kubka torphalu.
Wojowniczka wyciągnęła kilka monet z sakiewki i położyła na brudnym blacie, gospodarz podał jej wypełniony po brzegi kubek. Tailey,  krocząc ostrożnie by nie rozlać napoju zbliżyła się do stołu, przy którym siedział Shalle.   
- W ogóle nie zwracałaś na siebie uwagi.- powiedział drwiącym głosem.
- Przymknij się, Shalle.
Chwilę siedzą w ciszy, sącząc powoli torphal.
- Jak idzie robota?- pyta w końcu mężczyzna.
-Wogóle nie idzie. Teraz, jak jest wojna najemników potrzebują tylko do wojska. A armia to nie miejsce dla mnie. Nie cierpię, jak ktoś mi rozkazuje.
- To widać.
-A ty, co ostatnio porabiasz? Chyba nie polujesz już na wiwerny?
- Nie- krzywi się- ja też nie mam nic do roboty. Wojna jest złtm czasem dla kogoś takiego jak ja.
- A dlaczego mnie wezwałeś?- postanowiła przejść od razu do sedna sprawy.
- Mam zadanie, dla naszej dwójki. Porwano księżniczkę Ammeline, a za jej odnalezienie....
- dostaniesz jej rękę i pół królestwa?- spytała ironicznie.
- Nie. Dwieście złotych talarów. Podzielimy się po połowie.
-hmmm... niezła propozycja. Ale ja będę dzielić. Tobie jakoś nie ufam, wiesz?
-Przecież elfy nigdy nie kłamią!- Shalle zrobił urażoną minę.
- Gdybym Cię nie znała, może i bym uwierzyła. Shalle, ty jesteś urodzonym oszustem, kłamcą i mordercą. I pewnie dlatego Cię lubię.
Uśmiechnął się promiennie.
-Wysoko mnie cenisz.
- Tak. Gdzieś pomiędzy żebrakiem na ulicy a pomywaczką.  
- Och. Jakie to śmieszne, Tailey.
- Wiem. A co dokładnie stało się z tą księżniczką?
- Czternaście dni temu została porwana w czasie podróży do zprzyjaźnionego księstwa. Świadkowie twierdzą, że że woźnicę ogłuszono, zatrzymano powóz, następnie zabito strażników i uprowadzono księżniczkę.
-hmmm... zostawili świadków więc na pewno mieli w tym jakiś cel. Nie zażądali okupu?
-Nie.
-I zupełnie nie wiemy kto to zrobił?
- A przypadkiem wiemy. Jednego z napastników rozpoznano. Był to mężczyzna, zwany Traver Płonące Ostrze.
- Czyli ma już jakże efektywny przydomek. 
Ale pewnie działa na czyjeś zlecenie.
-Też tak sądzę.
Tailey, od niechcenia rozglądając się po izbie, zauważyła że większość gości, łącznie z gospodarzem przygląda się jej z podejrzliwością.
-Nie wiem, czy podoba się im, że w ich gospodzie siedzą dwie uzbrojone po zęby osoby.- powiedziała cicho, odstawiając pusty już kubek na stół.
Shalle nie odpowiedział, zajęty wpatrywaniem się w coś za Tailey.
Wojowniczka odwróciła się powoli.
- a niech to! - jęknęła- wygląda na to, że mamy konkurencję!
                                     *    *     *
Za plecami Tailey, grzejąc ręce przy palenisku stali  Arion i Fangerthurst, ubrani w grube, wełniane płaszcze nijakiego koloru.
- Za dużo tu dzisiaj najemników, Shalle.- zauważyła, odwracając się do towarzysza.
- Może ich też przyciągnęła oferta księcia pana, przecież dwieście talarów to nie byle co.
- Ale dlaczego akuart w tej gospodzie?
-Nie wiem. Może mieli po drodze?
-Możli...- przerwała. Usłyszała cichy świst i w tej samej chwili obok jej głowy przeleciał nóż. Poczuła coś ciepłego spływającego po szyi. Nie zważając na ból rozciętego ucha zerwała się na równe nogi i odwróciła się, dobywając jednocześnie miecza.
Dwaj najemnicy wyciągali właśnie kusze spod płaszczów.
Bywalcy gospody, widząc, że szykuje się walka, zaczęli tłumnie opuszczać budynek. Po chwili zrobiło się pusto. Nawet gospodarz gdzieś zniknął.
-Dwaj przeciw dwojgu, co?- odezwał się Fangerthurst swoim lekko charczącym głosem- tylko szkoda że ws zastrzelimy, zanim dosięgniecie nas tymi swoimi mieczykami....
-Zamknij gębę, zdrajco!- warknęła na niego Tailey.
-Dleczego nas atakujecie?- spytał zdziwiony Shalle.
-Dlaczego?!- Fangerthurst zaśmiał się, co przypominało skrzypienie nienaoliwionych drzwi.- Ty możesz aobie iść, elfiku. Potrzebujemy jej- wskazał na wojowniczkę.- dostaniemy za Ciebie, ślicznotko, tyle pieniędzy, że starczy nam do końca życia.
-Idź, Shalle- powiedziała półgłosem. Mężczyzna ledwo dostrzegalnie skinął głową i zaczął ostrożnie wycofywać się w kierunku drzwi.
- Och, jakie to piękne- zadrwił Fangerthurst- Słynna Tailey ginie, chcąc ocalić miłość swojego życia!
Oczy dziewczyny zwęziły się w szparki. Uśmiechnęła się drapieżnie.
-Tu przesadziłeś. Shalle, kjak sądzisz, czemu trupy zaczepiają nas w gospodzie?- mężczyźni zmarszczyli brwi, nic nie rozumiejąc.
Będący tuż przy drzwiach przyjaciel Tailey odwrócił się jak na komendę. W jego dłoniach błyszczały ostrza noży.
-Trupy nie mogą nas zaczepiać- odezwał się cicho i rzucił. Kiedy dwa ciała zwaliły się na ziemię, dodał- przecież są martwe.




No i pierwszy  rozdział. Mam nadzieję, że nie tak okropny jak mi się wydaje....:)