Szablon by Alexxa

sobota, 28 marca 2015

Rozdział 2"W każdym, nawet najgorszym człowieku jest trochę dobra."

Rozdział 2 "W każdym, nawet najgorszym człowieku jest trochę dobra."


Tailey powoli zbliżyła się do ciał, leżących na brudnej podłodze gospody. Fangerthurst już nie żył, trafiony sztyletem prosto w serce, a Arion jęczał cicho, próbując zatamować dłonią krwawienie.

Wojowniczka szybkim ruchem wyciągnęła nóż, wbity w jego udo. Krzyknął i skulił się.
- Nie trafiłeś jednego.-zwróciła się do swojego towarzysza
- Zrobiłem to specjalnie. Chyba chciałaś się dowiedzieć, kto ich nasłał?
- W sumie prawda. Ale i tak uważam, że po prostu się starzejesz, Shalle. Wiesz, wzrok już nie ten, celność nie ta, łupie w krzyżu i tak dalej.- powiedziała współczującym tonem. Mężczyzna rzucił jej wściekłe spojrzenie, ale nie zauważyła tego, ponieważ znów skierowała swoją uwagę na Ariona.
-Kto cię przysłał?- ranny najemnik nie odpowiedział.
- Nierozmowny, co? - spytał Shalle, - pozwól, że ja się nim zajmę. Na pewno go przekonam.
- Nie- pokręciła głową.- on się wykrwawi .
- ale przecież nie zamierzam go torturować!-
Tailey bez słowa wskazała  wciąż powiększającą się plamę krwi na ubraniu Ariona.
- Ach. Masz rację. Najpierw trzeba go opatrzyć.
-Tak. I właśnie ty to zrobisz,  a następnie tu posprzątasz. Ja pójdę się przebrać, bo wyglądam jak ostatni włóczęga.
Jej strój był teraz nie tylko brudny po podróży, ale też pokrywały go plamy krwi. Jasne, prawie białe włosy były w nieładzie,posoka spływała jej po brudnym policzku.
Elf przyjrzał się jej krytycznie.
-Wyglądasz raczej jak ta wiedźma z Waetronnas.
Tailey mimo woli parsknęła śmiechem
- To ta, która napoiła cię eliksirem miłosnym?
Spojrzał na nią spode łba, ale nic nie powiedział.
- Ta, dla której śpiewałeś ballady?!- śmiała się dalej, nie zwracając uwagi na otoczenie- czekaj, jak jej tam było... Tharrfia?
- Tharphei.
-Nawet jej imię pamiętasz! Pisujesz do niej listy miłosne??
- Tailey, uspokój się. Mamy zająć się więźniem.
- Zmieniasz temat. Ale - spoważniała- w sumie masz rację. To do roboty.- powiedziała, i zaczęła wspinać się po schodach na piętro.
                                                     *     *      *
Tailey upięła włosy w koński ogon, a następnie włożyła wysokie buty z miękkiej skóry. Rozległo się pukanie.
- Wejść.
- To ja -Shalle otworzył drzwi
- Nauczyłeś się pukać?
- Nasz przyjaciel chyba postanowił powiedzieć coś ciekawego
Wojowniczka zrezygnowała z kolejnej próby dokuczenia towarzyszowi.
-Nie pilnujesz go?
- Nie. Nie sądzę, żeby w tym stanie mógł uciec.
    Pokój elfa nie praktycznie niczym nie różnił się od jej pokoju, poza tym, że u niego podłoga była odrobinę zakrwawiona, a w kącie siedział, cicho jęcząc ranny najemnik, który na jej widok drgnął lekko.
- opatrzyłeś go?
Elf skinął głową, a po chwili odezwał się do więźnia.
- Arionie, powiedz jej to samo, co mi powiedziałeś.
 Mężczyzna w rogu westchnął.
Miał dość krótko obcięte brązowe włosy i lekki  zarost na podbródku . Jego oczy były zielone, ale była to zwykła ludzka zieleń, a nie szmaragdowa, jak u Shallego. Wydawał się być dość młody, nie mógł mieć więcej niż dwadzieścia osiem lat.
- Ja..... ja i Fangerthurst ... pracowaliśmy dla- wymamrotał coś, co dla  Tailey zabrzmiało jak " kufli"
- Powtórz.- rozkazała
-Ja....nie...
- W tej chwili!
- My... dla Fatli.
Zmarszczyła brwi. Nie pamiętała, by naraziła się komuś o takim imieniu.
- Kto to jest Fatla?
- Ona... pani.. władczyni...
- Królowa?- zdziwiła się
- Nie...
- On gada coraz mniej spójnie- mruknęła do Shallego
- A dlaczego mieliście zabić tylko mnie?- zwróciła się z powrotem do więźnia
- Nie zabić... obezwładnić... mnóstwo talarów... za ciebie żywą.
- ile?
- Trzy...trzy tysiące
Tailey głośno wciągnęła powietrze.
- Za mnie?
- Tak
- Coś jeszcze?
Więzień pokręcił głową.
- Dobrze. Shalle, daj mi nóż.
- Co?! Nieee!- wrzasnął Arion
- Chcesz go zabić? spytał ze zdziwieniem Schalle
- Na nic nie jest już nam potrzebny.
- Ale.. Tailey- odwrócił wzrok
I wtedy sobie przypomniała. Ten okropny zwyczaj elfów. Nie, nie zwyczaj. Prawo. Dług Krwi.
Jeśli ktoś uratuje elfowi życie, ten jest mu winny to samo, a dług musi spłacić.
A już na pewno nie może go zabić.
Arion go uratował... wtedy, podczas tej walki z wiwerną.
Westchnęła z niecierpliwością
- Zwiąż go przynajmniej.
                                                               *   *   *
Havariemu drżały ręce. Właśnie jego wybrali, by zaniósł Wielkiej Pani złe wiadomości. Bardzo złe.
Nie mógł odmówić, był tylko nędznym sługą, praktycznie niewolnikiem. Całe swoje życie spędził na usługiwaniu.
A  już za chwilę mógł zginąć.
Powszechnie wiadomo było, że ona zabija dla zabawy, a co dopiero, kiedy się wścieknie.
Szkoda tylko, że nie zdążył się pożegnać ze swoją Mairyn. I że nie wdrożył w życie swojego planu. Planu ucieczki.
Jutrzejszej nocy mieli razem zniknąć z twierdzy.
Biedna Mairyn, jego Mairyn.
Miała piękne, jasnorude włosy, kształtny, lekko zadarty nos i usta koloru malin, które czasem zrywała w lesie. Gdy się uśmiechała, w jej policzkach pojawiały się dołeczki.
Nie była chuda ani wymizernowana, jak inne służące.
Och, ruda Mairyn. Żałuje, że jej już więcej nie zobaczy.
Dębowe wrota rozwarły się. Usłyszał cichy głos jednej z zabójczyń
- Pani cię wzywa.
Ten głos rozpoznałby wszędzie.
- Freya?
- Havari?- odpowiedział mu pytaniem zdziwiony głos
Podszedł do niej. Chociaż jej twarz była skryta w cieniu kaptura, widział wyraźnie oczy, błyszczące w ciemności i ciemnoczerwone usta.
- Udało ci się.- stwierdził
- Tak! - uśmiechnęła się- wreszcie się stąd wyrwę, Havari. Jak tylko znajdę sobie ucznia! Rozumiesz!  Koniec z życiem w ciemności, w tym okropnym zamku... a ty?
Spojrzał na nią ponuro.
- Kazano mi zanieść pani wiadomość o niepowodzeniu.
Zapadła cisza. Po chwili służący postanowił ją przerwać.
- Freya? Mam do ciebie prośbę. Jak już stąd wyjedziesz... zabierz ze sobą Mairyn.  Będzie ci dobrze służyć, a wszędzie lepiej niż tu, u Wielkiej Pani.
- Przykro mi, Havari.... myślałam, że mogłbyś zostać moim uczniem.
- Za póżno. Ale obiecaj, że zaopiekujesz się ją.
- obiecuję, Havari- wyszeptała, po czym wzięła go za rękę.
Zarem weszli do Sali .
Była ona olbrzymią komnatą o wysokim sklepieniu, które podtraymywały smukłe, misternie rzeźbione kolumny. Panował w niej półmrok, jedynym źródłem oświetlenia były pochodnie.
Z początku wydawała się pusta, jednak po chwili służący ujrzał stojący w głębi Tron.
Tron stał na podwyższeniu, więc wy spojrzeć na Jej Wysokość, trzeba było zadrzeć głowę wysoko do góry. Oprócz tego sprawiał dość potworne wrażenie . Oparcia były czarne, rzeźbione w jakieś pokraczne, powykręcane monstra, a siedzisko i oparcie było obite czerwonym aksamitem.
Zasiadająca na tronie kobieta miała na twarzy maskę, która zakrywała jej rysy, i długą, czarną suknię, która wydawała się mrocznym cieniem.
Havari upadł na kolana i opuścił głowę.
- Jakie wieści przynosisz, niewolniku?- spytała. Jej głos, choć mówiła cicho, rozchodził się po pomieszczeniu niczym grom.
-  Pani, ja- przełknął ślinę- Fangerthurst i Arion zawiedli, prawdopodobnie nie żyją. Wojowniczka i elf wciąż są na wolności.
- Doireen- powiedziała władczyni, jeszcze ciszej niż przedtem. Z cienia wyszła zabójczyni, która przyprowadziła Havariego.- Szkoda, że zmieniła imię- pomyślał niewolnik- w wiosce nie będą jej już pamiętać, a Ranyal jej nie odnajdzie. Ale to i tak niewielka cena...
- Do jutra masz wybrać sobie ucznia.  Godzinę po zachodzie słońca wyruszysz razem z nim do Averinu. Wiesz, co robić.
- Tak, pani-  skłoniła się, nie patrząc na klęczącego i odeszła.
- Co do ciebie, sługo. Nie jesteś mi już potrzebny.- Wzięła do ręki długi, czarny miecz i podeszła do niego. Chciał uciec, ale coś zmuszało go, by dalej klęczał, na zimnej podłodze, zżerany od środka przez strach.
Ostatnią rzeczą, jaką zobaczył była uśmiechnięta tryumfalnie władczyni.
A potem poczuł okropny ból.
Dalej była już tylko ciemność.
**********************************
Kolejny rozdział! Wiecie, że poznajecie w nim nowego bohatera? Zgadujcie, kto to ( możecie już obstawiać)
Jest krótszy niż poprzedni ( chyba) bo.... trochę zmieniłam plany.


.

Diane



wtorek, 24 marca 2015

Liebster Award #1

Zostałam nominowana przez Dravelię. Dzięki, kochana:)

Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę" Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.


Pytania Drav i moje odpowiedzi:

1.Wampir, wilkołak, czarownica czy elf?

Czarownica.... nie, elf....a może jednak....
Już wiem! Władający magią mroczny elf zabójca!!! * Bierze pewien instrument muzyczny z biurka i udaje, że to miecz, waląc Młodego po głowie*
2.Ile masz blogów?
Czekaj...Liczę... 1, 2, 3, ...zawieszone też się liczą? jeśli tak to 4. Ale opowiadań mam więcej... te na blogach, jedno na Wattpadzie , dwa w zeszycie i jedno w głowie :)
3. Czy masz słomiany zapał?
Nie, oczywiście, że nie * cichutki głosik w głowie- kłamca!*
Yyyyyy.... wiesz co? Zapytam Młodego* Podchodzi do brata z mikrofonem*
- Jak sądzisz, mam słomiany zapał?
-eeeee.... a co to jest?
4. Jak byś zareagowała, dowiadując się, że masz rodzeństwo?
Mam rodzeństwo, konkretnie Młodego i Starego...
A jakbym się dowiedziała, że jeszcze inne? Stworzyłabym międzyświatowy transformator, teleportowałabym się do świata z jakiejś książki i zostałabym....duuuum dum dum dum... e...no...
Mrocznym elfem zabójcą?Poszłabym do Hogwartu? Byłabym półboginią? Czerwoną? Ze szkarłatnej Gwardii? Niezgodną, i wiele innych...
5. Coca-Cola czy Pepsi? Dlaczego?
Zdecydowanie Cola. Po prostu lepsza w smaku...
6.Jaki cytat umieściłabyś na swoim nagrobku?
Zajęte XD
Nie no, pomyślmy. Narven Sivril, na moim nagrobku napisałaby pewnie " A nie mówiłam".
A co napisałabym ja?
" Jestem wrogiem wśród wrogów, 
królem bez ziemi,
wybrańcem martwych bogów
i władcą cieni.
Bywam głupcem przebiegłym, 
frywolnym herosem.
Będę pieśnią poległych
i ślepym losem"
7. Najgorszy blog/miniaturka jaki czytałaś?
Nie podam adresu, żeby nikogo nie obrażać. Powiem tylko, że było to ff One Direction, błędów było w pieruny, przecinków i kropek wcale, i ogólnie wyglądało jak pisane przez dziewięciolatka...
8.Co jesz na śniadanie?
Nic. Albo Ciebie. Albo.....- Młody, chodź tu!
9.Wolisz blondynów czy brunetów?
Zależy...chyba brunetów  ( # TEAM LOKI). Ale i  tak kocham Dracusia!
10. Ulubiona czekolada?
z chili... albo kawowa...albo zwykła, ale z Milki.
11. Co jest twoją pasją? ( oprócz czytania i pisania)
Jazda konna, czytanie, łucznictwo, pisanie, szermierka, biegi przełajowe,muzyka, czytanie, pisanie, mordowanie, Putin, Loki, Jericho 941, bycie psychopatą...
Drav, kocham te twoje pytania:*


Moje pytania:
Ja nominuję ( na razie):


1. Masz możliwość życia w świecie jednego z moich opowiadań.Które to opowiadanie i jakim bohaterem byś była? ( Nie czytałaś? To masz pytanie zamienne : Lubisz żelki z Lewiatana?

2.Możesz dostać Jericho 941 albo Desert Eagle. Co wybierzesz?
3.Widzisz mężczyznę w dziwnym ubraniu, trzymającego patyk w dłoni. Co myślisz lub robisz?
4. Ulubiony cytat/motto.
5.Imię, którego najbardziej nienawidzisz, to..........
6.Grasz na jakimś instrumencie?
7. Jaki dom w Hogwarcie/ boski rodzic/ dystrykt/ frakcja /kolor( Mroczne Umysły)/ żywioł/ rasa? ( Jak czegoś nie ogarniasz, po prostu nie odpowiadaj)
8. Znienawidzona postać z bajki?
9. Ulubiona postać z filmu?
10.Laptop, komputer, tablet czy telefon? Na czym wolisz pisać?
11. Masz konto na Wattpadzie?

Nowy świat Andrei

Amarau...this way..
pisane-w-zeszycie
Zwiadowcy- Zupełnie inna historia
Hogwart-szkoła na wesoło
Bliska Śmierci




Pa.

Diane

sobota, 14 marca 2015

Rozdział 1 "Pierwsze trupy"

                                                            Rozdział 1
                                                          "Pierwsze trupy"
  A dedyk wędruje do Narven Sirvil , mojej kochanej :)


Od strony zatoki dął zimny, przeszywający do szpiku kości wiatr. Ciemne chmury zakryły niebo.

   Droga wiodąca do Averinu była pokryta gęstym błotem, przez co kopyta konia wraz z jeźdźcem podróżującego szlakiem zapadały się głęboko w  ciemnobrązową maź.
Averin był małym miastem portowym, znajdującym się na północy Tesarii. Jego mieszkańcy ( co jest oczywiste) utrzymywali się z połowu ryb, więc cała osada była przesiąknięta ich zapachem.
  Tailey pociągnęła nosem. Im bliżej miasta była , tym więcej zapachów można było rozpoznać.
Oprócz soli i ryb wyczuwała także smołę, mokre wodorosty i lekki swąd spalenizny. Przy bramie stało dwóch strażników, którzy obrzucili ją spojrzeniami, dłużej zatrzymując je na mieczu, przewieszonym przez plecy i długim sztylecie przy pasku. Spokojnie ruszyła dalej, musiała znaleźć jakąś gospodę w której mogłaby przenocować i zjeść porządny posiłek.
Po chwili jazdy uliczkami miasta zauważyła szyld z napisem " Pod czarnym koniem" i sylwetką wspomnianego zwierzęcia.
-To coś dla nas, Ashan- mruknęła do swojego wierzchowca
-To w ogóle nie przypomina konia- usłyszała głos w swojej głowie.
Oczywiście, Ashan nie był zwykłym wierzchowcem, bo jak powszechnie wiadomo, one nie mówią.
Został on wyhodowany przez Atravich z południa , magów koni.
Tailey zsiadła z rumaka i zaprowadziła go do stajni na tyłach karczmy, dolała mu wody i nasypała obroku, po czym ruszyła w stronę wejścia do gospody
Otworzyła dębowe drzwi. Od razu w jej nozdrza uderzył odór dymu, stęchłego piwa i potu. Obrzuciła obecnych spojrzeniem , na nikim nie zatrzymując się na dłużej. Ot, zwykłe, nie wyróżniające się niczym towarzystwo. Paru pijanych mężczyzn podśpiewywało coś w kącie, inni rozmawiali nad kuflami piwa, gospodarz konwersował z jakimś gościem, a tam, przy stoliku pod ścianą... to Shalle.
Shalle to jej przyjaciel. Jest najemnym wojownikiem, tak jak ona. Jego długie, jasne włosy utrzymuje w ładzie skórzana opaska. Rysy ma lekko drapieżne, z tego co wie ma w sobie trochę elfiej krwi, na co wskazują też jego szmaragdowozielone oczy. Na policzku ma długą bliznę, pamiątkę po spotkaniu z wiwerną.
Kiwa lekko głową na jej widok, Tailey widząc to uśmiecha się i rusza w stronę szynkwasu. Po kilku krokach drogę zastępuje jej jakiś pijaczyna.
- To...CHEEP... niebezpieczne miejsce dla.... takich ślicznych dam! Chodźmy stąd. Zabawisz się?- odzywa się tuż przy jej twarzy, opluwając ją przy tym śliną i zionąc odorem alkoholu. 
Wojowniczka błyskawicznie wyciąga sztylet i przykłada mu go do szyi- wynocha- mówi spokojnie. Mężczyzna cofa się, by uniknąć ostrza i wpada na jeden ze stołów, na szczęście pusty. Niby nieważne zdarzenie, ale już może zapomnieć o niezwracaniu na siebie uwagi i wtopieniu się w tłum.  Kątem oka widzi, jak Shalle uśmiecha się kpiąco.
Już bez żadnych przeszkód podchodzi do szynkwasu.
- Co podać?- pyta karczmarz.
Jest on grubym, czerwonym na twarzy jegomościem, o długich, czarnych wąsach i ogolonej na łyso głowie. Na ubranie ma narzucony połatany fartuch.
- Coś do picia. Co macie?
- piwo i torphal. Albo wodę.- odpowiada
- Wezmę torphal.- torphal to tutejszy trunek, w smaku podobny do wina.
- To będzie pięć brązowych.
Tailey kiwa głową. To dobra cena, odpowiednia dla kubka torphalu.
Wojowniczka wyciągnęła kilka monet z sakiewki i położyła na brudnym blacie, gospodarz podał jej wypełniony po brzegi kubek. Tailey,  krocząc ostrożnie by nie rozlać napoju zbliżyła się do stołu, przy którym siedział Shalle.   
- W ogóle nie zwracałaś na siebie uwagi.- powiedział drwiącym głosem.
- Przymknij się, Shalle.
Chwilę siedzą w ciszy, sącząc powoli torphal.
- Jak idzie robota?- pyta w końcu mężczyzna.
-Wogóle nie idzie. Teraz, jak jest wojna najemników potrzebują tylko do wojska. A armia to nie miejsce dla mnie. Nie cierpię, jak ktoś mi rozkazuje.
- To widać.
-A ty, co ostatnio porabiasz? Chyba nie polujesz już na wiwerny?
- Nie- krzywi się- ja też nie mam nic do roboty. Wojna jest złtm czasem dla kogoś takiego jak ja.
- A dlaczego mnie wezwałeś?- postanowiła przejść od razu do sedna sprawy.
- Mam zadanie, dla naszej dwójki. Porwano księżniczkę Ammeline, a za jej odnalezienie....
- dostaniesz jej rękę i pół królestwa?- spytała ironicznie.
- Nie. Dwieście złotych talarów. Podzielimy się po połowie.
-hmmm... niezła propozycja. Ale ja będę dzielić. Tobie jakoś nie ufam, wiesz?
-Przecież elfy nigdy nie kłamią!- Shalle zrobił urażoną minę.
- Gdybym Cię nie znała, może i bym uwierzyła. Shalle, ty jesteś urodzonym oszustem, kłamcą i mordercą. I pewnie dlatego Cię lubię.
Uśmiechnął się promiennie.
-Wysoko mnie cenisz.
- Tak. Gdzieś pomiędzy żebrakiem na ulicy a pomywaczką.  
- Och. Jakie to śmieszne, Tailey.
- Wiem. A co dokładnie stało się z tą księżniczką?
- Czternaście dni temu została porwana w czasie podróży do zprzyjaźnionego księstwa. Świadkowie twierdzą, że że woźnicę ogłuszono, zatrzymano powóz, następnie zabito strażników i uprowadzono księżniczkę.
-hmmm... zostawili świadków więc na pewno mieli w tym jakiś cel. Nie zażądali okupu?
-Nie.
-I zupełnie nie wiemy kto to zrobił?
- A przypadkiem wiemy. Jednego z napastników rozpoznano. Był to mężczyzna, zwany Traver Płonące Ostrze.
- Czyli ma już jakże efektywny przydomek. 
Ale pewnie działa na czyjeś zlecenie.
-Też tak sądzę.
Tailey, od niechcenia rozglądając się po izbie, zauważyła że większość gości, łącznie z gospodarzem przygląda się jej z podejrzliwością.
-Nie wiem, czy podoba się im, że w ich gospodzie siedzą dwie uzbrojone po zęby osoby.- powiedziała cicho, odstawiając pusty już kubek na stół.
Shalle nie odpowiedział, zajęty wpatrywaniem się w coś za Tailey.
Wojowniczka odwróciła się powoli.
- a niech to! - jęknęła- wygląda na to, że mamy konkurencję!
                                     *    *     *
Za plecami Tailey, grzejąc ręce przy palenisku stali  Arion i Fangerthurst, ubrani w grube, wełniane płaszcze nijakiego koloru.
- Za dużo tu dzisiaj najemników, Shalle.- zauważyła, odwracając się do towarzysza.
- Może ich też przyciągnęła oferta księcia pana, przecież dwieście talarów to nie byle co.
- Ale dlaczego akuart w tej gospodzie?
-Nie wiem. Może mieli po drodze?
-Możli...- przerwała. Usłyszała cichy świst i w tej samej chwili obok jej głowy przeleciał nóż. Poczuła coś ciepłego spływającego po szyi. Nie zważając na ból rozciętego ucha zerwała się na równe nogi i odwróciła się, dobywając jednocześnie miecza.
Dwaj najemnicy wyciągali właśnie kusze spod płaszczów.
Bywalcy gospody, widząc, że szykuje się walka, zaczęli tłumnie opuszczać budynek. Po chwili zrobiło się pusto. Nawet gospodarz gdzieś zniknął.
-Dwaj przeciw dwojgu, co?- odezwał się Fangerthurst swoim lekko charczącym głosem- tylko szkoda że ws zastrzelimy, zanim dosięgniecie nas tymi swoimi mieczykami....
-Zamknij gębę, zdrajco!- warknęła na niego Tailey.
-Dleczego nas atakujecie?- spytał zdziwiony Shalle.
-Dlaczego?!- Fangerthurst zaśmiał się, co przypominało skrzypienie nienaoliwionych drzwi.- Ty możesz aobie iść, elfiku. Potrzebujemy jej- wskazał na wojowniczkę.- dostaniemy za Ciebie, ślicznotko, tyle pieniędzy, że starczy nam do końca życia.
-Idź, Shalle- powiedziała półgłosem. Mężczyzna ledwo dostrzegalnie skinął głową i zaczął ostrożnie wycofywać się w kierunku drzwi.
- Och, jakie to piękne- zadrwił Fangerthurst- Słynna Tailey ginie, chcąc ocalić miłość swojego życia!
Oczy dziewczyny zwęziły się w szparki. Uśmiechnęła się drapieżnie.
-Tu przesadziłeś. Shalle, kjak sądzisz, czemu trupy zaczepiają nas w gospodzie?- mężczyźni zmarszczyli brwi, nic nie rozumiejąc.
Będący tuż przy drzwiach przyjaciel Tailey odwrócił się jak na komendę. W jego dłoniach błyszczały ostrza noży.
-Trupy nie mogą nas zaczepiać- odezwał się cicho i rzucił. Kiedy dwa ciała zwaliły się na ziemię, dodał- przecież są martwe.




No i pierwszy  rozdział. Mam nadzieję, że nie tak okropny jak mi się wydaje....:)